W niedzielę 31.05.2020 Ja, żona, Arek i mama udaliśmy się do Lubczyny. Tego dnia umówiłem się z kuzynką Ewą, że przyjedzie po nas na Osiedle Kasztanowe ok. godziny 12 i zawiezie nas do Lubczyny i zawiezie na cmentarz do Borzysławca gdyż w poniedziałek 01.06.2020r. przydała dokładnie 20 rocznica śmierci mojego dziadka Stanisława. Za nim ja z żoną pojechaliśmy na Osiedle Kasztanowe udałem się z żoną na cmentarz w Zdrojach do dziadków żony i później pojechaliśmy na Kasztanowe. Gdy już kuzynka po nas przyjechała pojechaliśmy wszyscy razem na cmentarz a później pojechaliśmy do jej i cioci domu w Lubczynie. W domu czekała na nas ciocia Teresa. Większość czasu spędziliśmy na podwórku przed domem. Kilka dni przed wyjazdem do Lubczyny napisałem sms do kuzynki Magdy, która jest fryzjerką czy ostrzygłaby moją żonę. Magda odpisała mi, że jak będzie w domu to podejdzie i nie będzie problemu tylko nie wie czy na pewno będzie na wiosce, Gdy tak siedzieliśmy ciocia powiedziała żebym rozpalił grilla. W między czasie też przyszła Magda i ostrzygła moją żonę. Kuzynkę poprosiłem, dlatego o strzyżenie, ponieważ gdy rząd zniósł ograniczenia związku z pandemią dostanie się do fryzjera graniczyło z cudem terminy były już zajęte do połowy lipca. Ogólnie w Lubczynie było ok. poza tym, że po rozmowie z ciocią Teresą zauważyłem, że już zaczyna się powtarzać i nie pamięta tego, co mówiła jakieś 3-4 minuty temu, bo pytała się chyba jakieś 4-5 razy o to samo. To mnie zaniepokoiło, że na starość ja też mogę tak mieć gdyż babcia miała to samo teraz ciocia (najstarsza z rodzeństwa mamy), kto wie czy to nie przechodzi jakoś w genach. W sumie dzień w Lubczynie mogę uznać za udany. Jakoś w połowie czerwca mieliśmy też włamanie do nas na działkę ukradziono nam wtedy tylko głośnik bezprzewodowy i ładowarkę (Power bank) do tego głośnika po za tymi rzeczami nic więcej nie zginęło.