W którąś sobotę po pracy udałem się do brata bo poprosił mnie abym przyjechał i naprawił mu komputer bo sobie nie może poradzić. Wtedy na Kasztanowym byłem ok godz. 16. Kiedy zacząłem zastanawiać i próbować zrobić komputer to brat zadał mi jakieś pytanie którego w ogóle nie pamiętam jak brzmiało. Wtedy zaczął podnosić głos ze go nie słucham powiedziałem mu że jak coś robię to staram się skupić nad tym co robię a wtedy to nie słucham nikogo. Wtedy on się wkurzył i mówił żeby zostawił ten komputer i on to zrobi sam lecz mu odpowiedziałem że jak ja zacząłem go robić to go zrobię. Wtedy on powiedział że idzie spać. Liczyłem na to że wyrobie się na ostatni autobus dzienny lecz nie zdążyłem. W końcu gdy skończyłem było po godzinie 1 w nocy wtedy zobaczyłem że następny nocny ok 4 rano. Gdy tak siedziałem w dużym pokoju ok godziny 2:30 wstał mój brat i powiedział żebym jeszcze drukarkę mu zainstalował. Kiedy instalowałem drukarkę sytemu musiał ją wykryć że jest podłączona do komputera ale na tym kablu na którym była podłączona nie mógł jej wykryć zapytałem się brata czy ma inny kabel od drukarki bo nie widzi instalator jej w systemie odpowiedział mi żebym sobie poszukał na to ja odparłem że nie będę szukać bo nie lubię grzebać w nie swoich rzeczach. Podnosząc na mnie głos powiedział mi że gdzieś tam jest i że mam go znaleźć i podłączyć. Gdy już udało mi się zainstalować drukarkę i wszystko zrobiłem w komputerze wtedy mi powiedział żebym się położył spać a ja na to że nie idę spać bo znajoma ma do nas w niedzielę przyjechać i chce jechać do domu pierwszym autobusem dziennym. Wtedy to go bardzo zdenerwowało i powiedział że nie muszę do niego przyjeżdżać bo mam go gdzieś więc nie potrzebuje mnie.
Wtedy też jak to mówił krzyczał jak to najlepiej potrafi ja go próbowałem uciszyć ale bo jest już późna noc a z drugiej strony mówić wcześnie bo to było jakoś przed 4 rano nie docierało do niego co mówiłem że on nie mieszka sam w bloku i inni lokatorzy w klatki w której mieszka chcą spokojnie spać. Powiedziałem mu że wychodzę i a on żebym nie wychodził ale z nerwów nie wytrzymałem i z płaczem wybiegłem z domu. Gdy byłem na przystanku szukałem kogoś kto pali bo do autobusu jeszcze było prawie 30 minut i chciało mi się bardzo papierosa więc kombinowałem lecz nic z tego nie wyszło. Wsiadłem w autobus i pojechałem do Dąbia na dworzec PKP i tam w całodobowym barze kupiłem papierosy zapaliłem dwa papierosy jeden pod drugim poczekałem na autobus na Bukowe i pojechałem do domu .
W drodze do domu zacząłem pisać do mamy o tym co się wydarzyło aż w końcu mama zadzwoniła do mnie i tak rozmawiając z nią o 6:30 byłem w domu. Jak wchodziłem nie chciałem obudzić lecz tylko gdy usiadłem na łóżku nerwy puściły i się rozpłakałem się jak płakałem żona się obudziła powiedziałem co się wydarzyło na kasztanowym Agnieszka wysłuchała mnie i uspokoiła ja włączyłem sobie muzykę z głośnika po czym zasnąłem……..