STRONA O UZALEŻNIENIACH ORAZ ŻYCIU PO SKOŃCZENIU Z NAŁOGIEM

ŻYCIE PO DETOKSYKACJI

Kiedy wróciłem do domu to miałem małą niespodziankę w swoim pokoju. Leżała wyciągnięta z worka wata ułożona była w kształcie chodnika tak mnie przywitał mój kochany rudy pies MIKA, którą miałem od października 2000 roku. Z początku w domu czułem się dziwnie po prostu było inne otoczenie niż w szpitalu, ale szybko się przyzwyczaiłem do zmiany otoczenia. Na drugi dzień po wyjściu ze szpitala udałem się na praktyki do Komfortu zawieść zwolnienie lekarskie, które miałem do końca miesiąca.  Kiedy byłem w komforcie to porozmawiałem sobie pracownikami i kierownikiem sklepu i powiadomiłem, że do pracy wracam 1.03.2003 r.
Po chorobowym wróciłem także do szkoły wtedy zaczęła się moja wielka walka o zaliczanie przedmiotów i nadrabianie materiału. Mama chodziła 2 razy w miesiącu do wychowawczyni w ZS nr 3 do pani Ewy M. w celu sprawdzenia jak idzie mi nadrabianie zaległości. W szkole miałem do nadrobienia 14 przedmiotów, z czego 13 to były, jako proponowane oceny to były niedostateczne a z jednego nieklasyfikowanie. Udało mi się to wszystko nadrobić  i ukończyłem pierwszą klasę zawodówki, choć nikt z moich kolegów nie wierzył, że zaliczę semestr.

Na praktykach też mnie nikt nie poznał zmieniłem się o 180 stopni z lenia stałem się pracowity, uczynny i bardzo pomocny nawet nie bałem się obsługiwać klientów. Za nim tak się stało to najpierw przeszedłem długie rozmowy z kierownikiem jego zastępcą oraz pracownikami.  Kierownik p. Sławomir M. tłumaczył mi wszystko od początku, na czym polega moja praca w sklepie, pracownicy uczyli mnie jak mam doradzać klientom i jak policzyć materiał, czyli wykładziny, bo pracowałem na dziale wykładzin, żeby klientom nie zabrakło podczas remontu. Natomiast zastępca kier. p. Jacek K. rozmawiał ze mną jak mam postępować w życiu i uświadamiał mnie jak mam rozmawiać i traktować rodziców abym się z nimi nie kłócił. Dużą rolę w moja naukę włożyła moja pani instruktor zajęć praktycznych pani Teodozja Rz. W komforcie bardzo miło spędziłem czas od momentu wyjścia ze szpitala i rzucenia narkotyków. Nawet na moje 18 urodziny a to było 19.03.2004 roku przyniosłem do pracy szampana i tort i po zakończeniu pracy po zamknięciu sklepu poczęstowałem wszystkich pracowników znajdujących się w tym dniu w pracy.

Po ukończeniu praktyk i szkoły zawodowej miałem egzamin zawodowy, z którego uzyskałem 75% z etapu pisemnego a 96 % z egzaminu praktycznego i uzyskałem zawód sprzedawcę. Po zdaniu egzaminu starałem się o pracę w komforcie, ale w tym momencie zmieniał się kierownik sklepu i w miejsce pana kier Sławomira M. przyjęto pana Dariusza J.
Jak już się dowiedziałem, że nie mam szans na pracę w komforcie złożyłem papiery do sklepu Netto i tam zostałem przyjęty na okres próbny w Dąbiu. Lecz tam się nie sprawdziłem i zostałem zwolniony i zacząłem szukać nowej pracy.

Za nim zacząłem pracę w Netto to 1.09.2004 roku rozpocząłem naukę w TECHNIKUM HANDLOWYM UZUPEŁNIAJĄCYM DLA DOROSŁYCH w Zs nr 3. Tam w szkole poznałem Sylwię Cz., Z którą się związałem i z początku było nam bardzo dobrze do czasu sylwestra 2004/2005. Wtedy dowiedziałem się, że podrywa mojego kolegę z klasy Kacpra H. Jakoś na początku stycznia 2005 roku zacząłem pracę w sklepi Lidl na portowej w Dąbiu.
Tam poznałem Agnieszkę K. i zaczęliśmy spędzać po pracy razem czas i jakoś tak się stało, że z Sylwią zerwałem kontakt ona w ogóle przestała chodzić do szkoły i z nią się rozstałem. Po pewnym czasie związałem się z Agnieszką. Z Agnieszką było mi naprawdę dobrze z nią przeżyłem swój pierwszy stosunek, chociaż ona nie wiedziała o tym dopiero dowiedziała się po fakcie. Z Agnieszką byłem jakoś do dnia jej urodzin tzn., 19.04.2005 bo popadłem w depresję i jak wiadomo podczas takiej choroby człowiekowi na niczym nie zależy i nie ma chęci do życia. Mimo starań Agnieszki żebyśmy byli dalej parą ja jednak nie chciałem tego ciągnąć i postanowiłem się z nią rozstać.

Kiedy się rozstałem z Agnieszką to było to jakoś jak miesiąc po tym jak już w Lidlu nie pracowałem i przez tą depresję nie mogłem znaleźć sobie pracy. Jak nie pracowałem to w domu mama zaczęła się znowu do mnie czepiać i wyzywać mnie od darmozjadów i nierobów i na nowo były awantury. Mama robiła mi awantury na temat sprzątania, że sprzątam na odwal się. Wtedy brat się wkurzył i robił mamie awantury. W końcu przy pomocy brata udało mi się znaleźć pracę.  Mianowicie pojechałem do jego byłej agencji pracy a był to WORK SERVICE spytać się o pracę to od razu zaproponowali mi pracę w hipermarkecie Real na ul Struga w Szczecinie na stanowisku kasjer.
Gdy pracowałem w Realu to udało mi się skończyć pierwszą klasę Technikum Gdy miałem wakacje to  prze pracowałem je  w Realu i poznałem tam nowych ludzi, z którymi chodziłem na balety i wtedy po raz pierwszy trafiłem do Klubu dla Ludzi o różnych orientacjach seksualnych a był to klub INFERNO. Pracując w Realu poznałem Paulinę T. była tez kasjerką, z którą też próbowałem z nią być, ale nam nie wyszło. Po Paulinie starałem się o względy Kamili, ale też się nie udało. Prze pracę w Realu przestałem uczęszczać do szkoły i zawaliłem 2 klasę.

Po Kamili poznałem Agnieszkę P. także kasjerkę z reala którą sam szkoliłem na kasę i się związaliśmy.  W domu na nowo pojawiły się awantury i miałem tego wszystkiego dosyć nawet moja pani kurator, którą dostałem na sprawie, która się odbyła a mnie nie było na niej, bo byłem w psychiatryku nie wiedziała jak mi może pomóc. W końcu zamieszkałem z Agnieszką P w akademiku później wynajęliśmy pokój na ulicy Wierzbowej w Szczecinie nie daleko Tesco i Lidla na Mieszka I. Tam pomieszkaliśmy 2 miesiące i wyprowadziliśmy się do hotelu robotniczego w Płoni na ul. Uczniowskiej.  W hotelu poznałem Agatę P. która wraz ze swoja kuzynką wynajmowała pokój obok mnie i Agnieszki.  Po zwolnieniu się z pracy w real,- to wraz z Agnieszka P szukałem nowej pracy i zatrudniliśmy się razem w Kauflandzie. Któregoś dnia po pracy udaliśmy się z kilkoma pracownikami, którzy przyjechali na delegacje do Kauflandu do hotelu Zbyszko na os Słonecznym w Szczecinie było nas 6 osób ja z Agnieszką i 3 chłopaków. Gdy dotarliśmy na miejsce to ja z 2 chłopakami poszedłem do jednego pokoju a Agnieszka z tym 3 chłopakiem do innego niby po alkohol i mieli za chwile do nas dołączyć. Siedziałem z tymi kolesiami jakieś 2-3 godziny spokojnie, po czym zacząłem się denerwować i wtedy chłopacy zaczęli palić marihuanę wtedy z tych nerwów nie wytrzymałem z myślą, że ona mnie zdradza i się puszcza też z nimi zapaliłem trawę. Po 10 minutach od spalenia lufki marychy zacząłem chodzić po hotelu i podsłuchiwać pod innymi drzwiami pokoi czy gdzieś nie stęka ona. W końcu opuściłem hotel i idąc po słonecznym wybiłem szybę w jakimś samochodzie następnego dnia pojechałem do domu na os kasztanowe wraz z Agatą P. koleżanką z hotelu, w który mieszkałem. Gdy przyjechaliśmy do domu na osiedle to siedział w nim mój brat z kolegami i pili. Poznałem brata z Agata i od tamtej pory zaczęli się spotykać i się stali związkiem. Gdy wróciliśmy, do hotelu w Płoni to powiedziałem Agnieszce P., że za to, co zrobiła odchodzę od niej i nie chce jej znać spakowałem się i wyprowadziłem z powrotem do domu rodzinnego.

Na kasztanowym zamieszkałem, dlatego że kuratorka i matka zawiadomiły już policję, że nie przebywam w domu. W moim domu zanim się wyprowadziłem były awantury i jak się sprowadziłem z powrotem to było dalej tak samo. Przez jakiś czas w domu był spokój. Nie uczęszczałem już wtedy do szkoły. Pewnego dnia w październiku ściągnąłem sobie program skype komunikator internetowy, przez którego poznałem Agnieszkę G., z którą zacząłem się spotykać. Z początku układało nam się nawet dobrze. Ale później się zaczęło wszystko psuć i o niczym innym nie rozmawialiśmy tylko o moich problemach i awanturach te, co miałem w domu. Agnieszka G. była moim drugim odbiciem te same ruchy, gesty, moje słowa dosłownie moje drugie ja nawet mieliśmy podobną sytuację w domu. W moim domu jak już wspomniałem były awantury. Mianowicie cały czas kłóciłem się z moim bratem. Na samym początku to były zwykłe kłótnie, ale później dochodziło do bójek. Doszło do tego stopnia, że zacząłem pluć krwią i straciłem kilka zębów oraz pracę, bo w tym czasie pracowałem przez agencje pracy Antidotum w hipermarkecie Carrefour. Tam tez pracował mój kolega Arek R., którego poznałem w Realu na struga i chodziliśmy razem do klubu Inferno tak samo jak w Realu po pracy tak samo w Carrefour po pracy też chodziliśmy do tego klubu, aby się wyszaleć i zapomnieć o problemach.

Gdy pracowałem w Carrefour wtedy podszedł do mnie pewien pan abym go skasował. Ja miałem kasę już zamkniętą i się zaczynałem rozliczać z utargu dosłownie zdążył w ostatnim momencie. Wtedy w koszyku miał 5 rzeczy i prosił mnie abym go skasował, ale ja się upierałem, że tego nie zrobię, bo też chce w końcu skończyć pracę i iść do domku odpocząć. Na to on mi odpowiedział, że jak go skasuje pokaże mi coś ciekawego, co mnie na pewno zainteresuje. Po długich namowach zgodziłem się i go skasowałem. Jak już wydałem mu resztę z zakupów on mnie się zapytał czy znam się na perfumach a ja mu odpowiedziałem, że jak każdy młodzieniec, co nieco wiem na temat perfum? Wtedy on wyciągnął fiolki z perfumami i psiknął mi je na rękę. Po czym pokazał mi zestaw próbek perfum, które miał w piórniku, ja natomiast od nich nie mogłem oderwać oczu. Na to on do mnie powiedział, co robi wrażenie? Wymieniłem się z nim numerami telefonów i po pewnym czasie spotkałem się z nim i tak się na tym spotkaniu od słowa do słowa zostałem dystrybutorem perfum firmy FM.
Kiedy wróciłem do domu po pracy, któregoś razu brat znowu zrobił mi awanturę i zaczęliśmy się bić. Tego samego dnia nie mogłem się uspokoić i wpadłem w szał i brałem wszystko, co mi w rękę wpadło i zacząłem niego rzucać. W tedy było w domu nas troje tj., mama, ja, brat. Mama próbowała nas uspokoić i rozdzielić, ale ja nie mogłem się uspokoić. Wtedy powiedziałem do mamy żeby zadzwoniła po policję i pogotowie. Gdy przyjechała policja i pogotowie tata wrócił do domu i się zapytał, co tu się dzieje. Mama mu o wszystkim opowiedziała, a była już godzina 23:30. Gdy brat mi się pokazał na oczy rzucałem w niego, czym popadło, wtedy policjant powiedział do taty, żeby brata nie wypuszczał z kuchni, bo jak go ja widzę to wpadam w szał. W końcu lekarz z pogotowia podał mi zastrzyk na uspokojenie chciał mi go podać w tyłek tylko, że ja się nie zgodziłem i powiedziałem, że chce w bark żebym poczuł ból za to, co zrobiłem. Gdy już byłem po zastrzyku to się uspokoiłem i po jakieś godzinie położyłem się spać. Jak się położyłem o 24: 30 to wstałem dopiero na drugi dzień ok. 18-19.

Zbliżał się 31.12.2005 tego sylwestra nie spędziłem z Agnieszką G. tylko go spędziliśmy osobno, ja się wkręciłem na imprezę do koleżanki z gimnazjum Pauliny a Agnieszka spędziła tego sylwestra ze swoimi znajomymi. 1.01.2006 były znowu awantury w domu tym razem pokłóciłem się ze swoim bratem o komórkę taty. W nowy rok pożyczyłem od taty komórkę na 2-3 godziny i mu oddałem jak sprawdziłem sobie kartę swoja i pojechałem do Agnieszki G. Gdy od niej wróciłem wieczorem to brat mój zaczął mnie wyzywać od złodziei, że to ja ukradłem i sprzedałem taty komórkę. Na początku zaczęliśmy jej szukać w mieszkaniu później poszliśmy do jego kolegów, którzy byli tego dnia u niego, ale komórka się nie znalazła. W końcu przyczepił się do mnie, że ją ukradłem. Zaczął mnie gonić po osiedlu żebym tylko ją oddał jak mnie złapał to mnie bił. Gdy mu uciekałem to w nerwach zacząłem się rozbierać dokładnie tak samo jak w pamiętnego sylwestra 3 lata temu, kiedy kończyłem z narkotykami. Jakoś tak się stało, że mnie brat złapał i zaczął mnie dalej bić ja mu się jakoś wyrwałem. Uciekłem i pobiegłem do budki telefonicznej i zadzwoniłem po policję błąd wtedy zrobiłem wzywając ich na osiedle a nie podałem konkretnego adresu, bo ogóle nie przyjechali. Po czym uciekłem na Załom Krzyżówka później na ulicę Kniewską i poczekałem tam na autobus 522. Gdy do niego wsiadłem pojechałem nim na komisariat policji w Dąbiu na ul. Pomorskiej. Na komisariacie zgłosiłem znęcanie się brata nad mną oraz powiedziałem, że mnie bije. Kiedy wróciłem do domu to minąłem się z tatą na schodach, któremu powiedziałem o tym, że byłem na policji a jak wszedłem do domu to brat już spał. Jakoś 14 dni wcześniej zginęło mamie złoto z domu takie jak łańcuszki, obrączki, bransoletki, kolczyki. Oczywiście poszło to na mnie, że to ja nie ukradłem i jeszcze brat mi mówił, że wie, w którym lombardzie to złoto sprzedałem. Nawet gdyby to była prawda, że to ja ukradłem to skąd by wiedział, w, którym lombardzie to zostało sprzedane, bo przecież nie jeden lombard jest w Szczecinie. Tak naprawdę ja nic nie ukradłem, ale przecież trzeba znaleźć sobie kogoś, na kogo to można było zgonić.

Od kiedy wyszedłem ze szpitala w 2003 roku to od tamtego czasu uczęszczałem do Poradni Zdrowia Psychicznego na ul Mącznej 4 ale kiedy skończyłem 18 lat to miałem szukać sobie nowego lekarza psychiatrę. Wtedy znalazłem lekarza w Towarzystwie Przyjaciół i Rodzin Dzieci Uzależnionych w skrócie mówiąc „Powrót z U” na ul Szczerbcowej 1. Tam też uczęszczałem do pani dr Kwiatkowskiej a także na terapię. Pewnego razu jak jechałem na terapię miałem jeszcze dużo czasu na umówione spotkanie z terapeutą. Przed terapią wybrałem się na ulicę Niedziałkowskiego do TVP3 Szczecin i rozmawiałem tam na temat narkotyków z dziennikarzem.  Dziennikarz chciał ze mną zrobi nagranie ale nie  ukończyłem 18 lat i  z nagrania nic nie wyszło.
Pani Grażyna wpadła na pomysł abym został wolontariuszem na świetlicy środowiskowej w Szczecin Płonia, którą ona prowadziła. Jak jeździłem na tą świetlicę zapominałem przy młodzież zapomniałem o moich problemach do czasu.
W nocy z 16 na 17 stycznia 2006 piszę na prześcieradłach to, co od nich oczekuję to byłą ostatnia moja szansa na normalne życie. Na ścianach po przyczepiałem te prześcieradła a na drzwi u siebie w pokoju po naklejałem zdjęcia rodzinne, na których wyglądaliśmy jak szczęśliwa kochająca się rodzina. Zacząłem robić też kolację na pogodzenie się albo pożegnanie. Wtedy jak to wszystko robiłem byłem sam w domu. Gdy jeszcze byłem w trakcie przygotowań posiłku to do domu przychodzi mama. Proszę ją grzeczne żeby poszła do sąsiadki i mi nie przeszkadzała w tym, co robię. Ona natomiast się nie zgodziła i siedzi w domu, na dodatek po chwili przyszedł tata do domu i mama powiedziała, co ja wyprawiam w domu. Wtedy tata się na mnie wkurzył, po czym wyciągnął gaz łzawiący i zaczął mnie nim straszyć. Po chwili przewalił mnie na podłogę i związał mi ręce i nogi kablem i zadzwonił po policję. Gdy przyjechała policja to powiedziałem, że nie będę rozmawiał z nimi do póki mnie nie rozwiążą. Po jakimś czasie przyjechało też pogotowie. Kiedy rozwiązali mnie to poszedłem do swojego pokoju i zacząłem w nim sprzątać. Wtedy policjanci szpadli jak burza do mnie i zacząłem się z nimi szarpać. Uciekłem im do dużego pokoju wtedy mnie złapali i skuli w kajdanki i wyprowadzili mnie z domu jak bandziora jakiegoś. Ja im powiedziałem żeby dali mi kurtkę ubrać to oni mi ją tylko zarzucili na plecy złapali mnie pod pachę i za kark i mnie wyprowadzili i wsadzili mnie do karetki pogotowia wraz ze mną wsiadł funkcjonariusz policji i pojechaliśmy. W karetce pod czas jazdy spadała mi kurtka i jak chciałem ją poprawić to poruszyłem barkiem to sanitariusz się przestraszył, że chcę go uderzyć. Gdy dotarliśmy na miejsce tzn. na psychiatryczną izbę przyjęć w szpitalu w zdrojach na ulicy Mącznej 4 to dopiero mnie rozkuli z kajdanek w gabinecie lekarskim, bo powiedziałem, że nie będę rozmawiać z lekarzem jak będę w kajdankach. Po ściągnięciu kajdanek dopiero rozmawiałem z lekarzem. Po rozmowie podpisałem zgodę na leczenie i w ten sposób trafiłem po raz drugi do szpitala psychiatrycznego.