STRONA O UZALEŻNIENIACH ORAZ ŻYCIU PO SKOŃCZENIU Z NAŁOGIEM

Pożegnanie z Bursztynem 31.05.2017

W ciągu ostatnich dni zdrowie naszego psiaka Bursztyna się po psuło. W poniedziałek przestał już jeść i pić i nie mógł już chodzić trzeba było go znosić na dwór. Na spacerze zrobił dwa kroki oddał mocz a w ogóle nie oddawał kału. Zaczął na nowo piszczeć i się ruszać. W środę przed pracą o 6 rano zniosłem go na dwór postał chwilkę i ledwo, co się człapał na 4 piętro. Gdy wróciłem do domu po pracy leżał tak jak go teściowa zostawiła na ręczniku w jednym miejscu z miską wody przed sobą. Teściowa ze szwagierką ok. godz. 10 też go znosiła na dwór, ale tylko oddał mocz. Gdy żona wróciła do domu po pracy zaczęliśmy wydzwaniać do jego lekarzy i neurolog, co mu robił badania w piątek i sobotę powiedział, że nie ma już dla niego żądnego ratunku, że jak chcemy walczyć to byśmy musieli albo go otwierać i patrzeć, co z nim jest albo jechać do Wrocławia na rezonans… Mówił, że to są guzki wewnątrz oponowe, które spowodowały całkowity paraliż, przez co on się nie ruszał, więc najlepszym rozwiązaniem będzie go uśpić. Dlatego też z żoną podjęliśmy decyzję o uśpieniu pieska. Ok. godziny 16.40 Poszliśmy do weterynarza Michała na ul. Fioletowej w Szczecinie. Pożegnaliśmy się z nim i dostał przy nas pierwszy zastrzyk usypiający, po czym gdy zasnął nam dosłownie na rękach zapłaciłem 150 zł za uśpienie z utylizacją zwłok. Lekarz powiedział nam, że jak dostanie pierwszy zastrzyk będzie zasypiał przy nas żebyśmy wtedy jeszcze przy nim pozostali jak uśnie będziemy wolni. Drugi zastrzyk poda mu jak nas nie będzie. Gdy już usnął pożegnaliśmy się z nim i wyszliśmy z gabinetu. Gdy wróciliśmy do domu zrobiło się nam przykro, że synka już nie ma z nami żona sprzątnęła po nim rzeczy i się położyliśmy spać.