28.06.17 Dostałem ok. godziny 13: 15 telefon od cioci Agnieszki Bednarczyk (żona najmłodszego brata taty). Gdy zadzwoniła byłem w tym czasie w pracy. Gdy ze mną rozmawiała nie dowierzałem w to, co mówi. Powiedziała, że mój tata Zbyszek nie żyje i się mnie zapytała gdzie miał swojego lekarza pierwszego kontaktu. Powiedziałem, że w przychodni portowej i powiedziała mi żebym poinformował mojego brata Arka. Gdy tylko skończyliśmy rozmawiać powiedziałem o Kurwa i zadzwoniłem do swojej żony Agnieszki i powiedziałem, czego się dowiedziałem. Agnieszka mi powiedziała żebym zwolnił się z pracy i przyjechał do domu. To jak byłem w pracy poszedłem szukać kierownika sklepu Wojtka, ale nie mogłem go znaleźć, więc poszedłem do kierownika kas Łukasza a on jest zastępcą kierownika sklepu jednocześnie i powiedziałem mu, że mój tata zmarł i muszę się zwolnić tego dnia z pracy on poszedł do Wojtka, ale też nie mógł go znaleźć i powiedział mi żebym poszedł do domu a on mnie rozliczy. Długo się nie zastanawiając zamówiłem taksówkę i pojechałem do domu, gdy już byłem w domu to zadzwoniłem do Agaty brata żony i powiedziałem, co się stało ona mi na to powiedziała żebym nie dzwonił do brata, że ona mu to sama powie, bo nie chce, aby spowodował jakiś wypadek jak będzie wracał z pracy. Po chwili jak z nią skończyłem rozmawiać zadzwoniłem do swojej mamy Wioletty i do reszty rodziny dla wszystkich to był ogromny szok. Żona moja powiadomiła narzeczoną mojego taty Alinę, ale ona nie mogła w to uwierzyć, bo rozmawiała z tatą rano i na nic się nie skarżył. Po godzinie 15 pojechałem z moją żoną Agnieszką, bratową Agatą i bratem Arkadiuszem do babci do Rurzycy gdzie miała miejsce śmierć taty. Gdy zobaczyłem tatę ubranego w garnitur i leżącego na kanapie i nieruszającego się to się rozpłakałem jak go dotknąłem, gdy poczułem, że jest zimny i się nie rusza rozpłakałem się jak małe dziecko. W ciągu godziny przyjechał zakład pogrzebowy z trumną i zabrali zwłoki taty do chłodni. Gdy tam u babci siedzieliśmy to wszyscy nie dowierzali w to, co się stało. My z bratem i naszymi żonami udaliśmy się do Goleniowa do zakładu pogrzebowego, aby się dowiedzieć ile będzie kosztował pogrzeb i wieńce, ale nie było możliwości porozmawiania z przedstawicielem zakładu pogrzebowego to wróciliśmy z powrotem do Rurzycy tam bratowa powiedziała, że my, jako dzieci chcemy się zając pogrzebem taty to najmłodszy brat taty Tadeusz poczuł się jak byśmy nie chcieli jego pomocy i poczuł się odtrącony. W końcu ustaliliśmy, że będzie się z nami kontaktować. Co, do czego przyszło nie kontaktował się z nami wcale. Tego dnia u babci w Rurzycy była także narzeczona taty Alina zapytała się Tadeusza gdzie są klucze taty od mieszkania na Osiedlu Kasztanowym, bo chciałaby zabrać swoje rzeczy, aby była żona taty a moja mama Wioletta nie przywłaszczyła sobie rzeczy, które Alina kupiła do mieszkania z tatą. Tadeusz powiedział żeby kuła żelazo póki gorące i dał klucze Alinie i pojechaliśmy na Osiedle Kasztanowe. Gdy jechaliśmy na Osiedle Kasztanowe to pojechaliśmy przez Kijewo, aby zawieść moją żonę na autobus 84 żeby mogła wrócić do domu i udać się do pracy na noc. Po czym pojechaliśmy na stacje paliw i udaliśmy się na Osiedle Kasztanowe do mojego domu rodzinnego gdzie mój tata mieszkał od czasu do czasu a dokładniej przyjeżdżał na weekendy po drodze na Osiedle Kasztanowe do Aliny zadzwoniła jej córka Katarzyna, której Alina kazała pojechać pod blok na Osiedle Kasztanowe. Gdy już dotarliśmy na Osiedle Kasztanowe to brat z bratową, córka i zięć Aliny czekali na dole przy klatce a ja z Aliną udałem się do domu. Jak się okazało na górze te klucze, co wzięliśmy nie pasowały do mieszkania i poszliśmy do brata mojego i mówimy, że te klucze nie pasują do domu i trzeba jechać do babci po drugie klucze to on powiedział, że on jedzie do siebie do domu do Płoni i ja mam jechać i przyjechać z Aliną na Osiedle Kasztanowe i niech zabierze swoje rzeczy i tak się stało. Jak weszliśmy do mieszkania Alina zadzwoniła po syna wnuka i kogoś tam jeszcze i zaczęła zabierać swoje rzeczy a oprócz tego wszystkie meble żaluzje i sprzęt, które dała tacie i z nim kupowała do tego mieszkania i jak wyszliśmy z mieszkania to zostawiliśmy taty ubrania na kanapie i zastawę stołową na ławie zamknąłem pokój i pojechaliśmy. W domu byłem po 22 jak wszedłem do domu to moja teściowa Lucyna złożyła mi kondolencje z powodu śmierci taty powiedziałem jej jak wyglądał cały mój dzień i wziąłem piwo z lodówki i poszedłem do swojej sypialni i się położyłem. W ciągu dnia jeszcze kierownik kas pisał mi smsy czy będę w czwartek 29.06.17 W pracy ja mu odpisałem, że będę, bo z tego, co się zdążyłem dowiedzieć pogrzeb taty odbędzie się dopiero w poniedziałek 3, 07, 17 o godzinie 11 będzie wystawienie zwłok w kościele a o 12 msza św. pogrzebowa oraz pochówek. To w czwartek w piątek sobotę i niedzielę byłem normalnie w pracy a 03.07.16 Miałem wolny według grafiku to akurat wolne to przeznaczyłem na pogrzeb wtorek i środę wziąłem urlop okolicznościowy w czwartek wolne według grafiku i piątek i sobota byłem w pracy a od niedzieli 9.07 Do niedzieli 16.07 Jestem na urlopie i od 18.07 Do pracy. Wracają do 3.07 17 Gdy odbywał się pogrzeb taty to na wystawieniu zwłok w kościele stałem praktycznie cały czas przy trumnie taty płakałem bardzo i w ostatniej chwili naszła mnie myśl żeby wrzucić tacie do trumny paczkę papierosów i zapalniczkę, ale jakoś nie miałem odwagi. Brat zjawił się jakoś 15 minut przed zamknięciem trumny myślałem, że już w ogóle się nie zjawi. Po mszy w kościele, gdy już wyszliśmy ksiądz powiedział do moich kuzynów Karola i Grzegorza żeby poszli dzwonić dzwonami na ostatnim pożegnaniu zmarłego mojego taty i udaliśmy się za karawanem w ostatnia drogę mojego taty odprowadziliśmy go na miejsce wiecznego spoczynku na cmentarz w Rurzycy. Tatę pochowaliśmy koło mojego dziadka Piotra ( Ojca mojego taty) po całej ceremonii pogrzebowej babcia zaprosiła nas na poczęstunek. Do domu babci przyjechałem z żoną i teściowa a mój brat się w ogóle nie zjawił. Jak posiedzieliśmy zamówiłem taksówkę i gdy czekaliśmy na przyjazd taksówki wujek Tadek dał mi 2 oryginały aktu zgonu taty i powiedział żebym jeden wziął sobie a drugi dał Arkowi.