STRONA O UZALEŻNIENIACH ORAZ ŻYCIU PO SKOŃCZENIU Z NAŁOGIEM

NOWE INNE ŻYCIE

Po zerwaniu z Anią jakiś czas później związałem się z Agatą. Z Agatą jest zupełnie inaczej w związku niż z Anią.  Agata namawiała mnie do tego abym tworzył stronę robił ten wywiad w radiu i żebym się niczym nie przejmował. Po długiej przerwie od pracy wróciłem do pracy, ale tym razem w Realu s 1010 na ul A. Struga w Szczecinie. Jednak ta praca mi nie odpowiadała i ją rzuciłem, ponieważ ja nie dam się wykorzystywać agencji pracy ani Realowi, dlatego postanowiłem, że się zwolnię.
Od 9.04.09 Przestałem pracować w hipermarketach. Teraz moim marzeniem jest otwarcie własnej firmy i stanie się osobą publiczną dokładnie taką samą jak był Marek Kotański. Na początek chce otworzyć sklep z perfumami później planuje otworzyć dyskotekę i basen a w końcu głównym moim cele jest otworzenie ośrodka detoksykacyjnego. Dzięki temu reportażowi w Polskim Radiu Szczecin, który przeprowadzi ze mną pani Agnieszka myślę i wierzę, że osiągnę swój cel. Skoro już po wystawieniu ogłoszenia w Internecie już zainteresowało się Polskie Radio Szczecin to liczę na to, że znajdą się sponsorzy, którzy pomogą mój plan zrealizować. Dawno temu jak w 2003 roku wyszedłem z detoksu też miałem szansę Abu stanąć przed kamerą, ale, że nie miałem ukończonych 18 lat do niczego nie doszło. Minęło 6 lat od tamtej chwili i znów mam możliwość opowiedzenia publicznie o sobie teraz wiem, że uda mi się to zrobić, o czym marzę od zawsze.
Wybrałem taki styl życia by pomagać innym, bo mi też pomogło dużo osób i wyciągnęli mnie z samego dna. Stąd zrodził się pomysł na tytuł książki „Wyciągnięty z samego dna”. Uważam, że skoro mnie wyciągnęli to ja też mogę wyciągnąć innych, Od połowy kwietnia będę jeździł ze swoim programem o przeciw działania narkomanii do szkół. Chcę w ten sposób pomóc osobom, które są uzależnione od środków psychoaktywnych a także pokazać wszystkim ludziom, jak wygląda życie w szpitalu psychiatrycznym, ośrodkach detoksykacyjnych a także w pozostałych placówkach, które zajmują się przeciw działaniu narkomani. Wiem o tym, że ja jestem maszyną stworzoną przez lekarzy i cudem w rękach Boga, że ja w ogóle żyję to oni przyczynili się do tego, że nie umarłem tylko uratowali mi życie.                          Większość ludzi jest do mnie wrogo nastawiona, choć ja nic złego nie robię tylko żyje własnym życiem i cieszę się z każdego przeżytego dnia.
Po wyjściu z oddziału IV B miałem nie przyjemne zdarzenie. Wiadomo, że jak się wyjdzie z zamknięcia i zostawi się ludzi, z którymi się spędziło jakiś dłuższy okres to aż chce się ich odwiedzić. Na początku chodziłem i odwiedzałem ludzi z oddziału IV i było fajnie i miło, ale do czasu. To wszystko, dlatego że ktoś sprowadził na oddział narkotyki i ordynator myślał, że ja je przyniosłem i zakazał mi wchodzić na oddział. Tak naprawdę ja żadnych narkotyków nie przynosiłem do oddziału to pacjenci wychodząc na przepustkę sobie załatwili i przynieśli je ze sobą wracając do szpitala. Ale o tym nikt nie pomyślał a że ja przychodziłem do nich z zewnątrz to najlepiej było mi zabronić przychodzić na oddział i tak się jakoś kontakt z tymi, co przebywałem w szpitalu się urwał i nie mam z nimi żadnej styczności i nie wiem, co u nich słychać.

W domu zaczęła się nerwówka rozpoczęły się znowu awantury. Parę dni przed świętami Wielkanocnymi byłem w Kliniskach u kuzynostwa tj., Izy, Piotrka Agaty i Michała. To był dokładnie Wielki Czwartek byłem z nimi w Goleniowie na drodze krzyżowej i u spowiedzi. Wtedy ksiądz Matjas, który mnie spowiadał i po spowiedzi wziął ode mnie numer telefonu po to bym robił wykłady na temat narkotyków w szkole, której uczy. Wtedy poczułem się doceniony i poczułem to, że mogę komuś pomóc. W wielką sobotę poznałem bezdomną Renatę, Danio, Mariana i jakąś kobietę, która była cyganką. Piliśmy w ten dzień wszyscy razem i zaprosiłem ich do domu moich rodziców. Po krótkim czasie poszedłem do toalety i w tym momencie a było to ok. godziny 18 zostałem okradziony powiedzieli mi tylko, że wychodzą i tylko usłyszałem huk zamykających się drzwi i wychodząc powiedzieli, że nie będą na mnie czekać. Myślałem, że ukradli mi tylko komórkę w sumie to mówili, że chcą ją pożyczyć. Jak wyszedłem z toalety posiedziałem na komputerze i po jakimś czasie poszedłem spać. Na drugi dzień w Niedzielę Wielkanocną okazało się, że nie ma też matki laptopa. Po czym mama wyszła z domu i nawet nie zjadła ze mną śniadania wielkanocnego i nie złożyłem jej życzeń. Po tym wszystkim pojechałem do kolegi na Załom i dałem mu 30 zł na paliwo, aby znalazł mi z kolega tego laptopa a jak by go odnalazł miał dostać jeszcze 170 zł. Nie chcę iść z tym na policję, że mnie okradli, bo po prostu się boję o siebie i matkę, bo są to recydywiści i nie wiadomo, do czego jeszcze mogą być zdolni. W Święta byłem u babci w Lubczynie, Rurzycy, kuzynów i chrzestnego w Kliniskach wspominam ten czas bardzo miło. W Rurzycy wyszła drobna awantura, bo powiedziałem, że mój tata jest alkoholikiem a jego rodzina nie lubi jak tak o nim mówię.
Dziś tj., 14.04.2009 w domu była kolejna awantura matka rozbiła mi szybę w drzwiach od pokoju i zacząłem się z nią szarpać i bić. Po czym brat mnie uderzył w twarz tak porządnie, że napuchłem. Po tym całym zajściu zacząłem mu grozić, że pójdzie siedzieć i go znajdą moi znajomi i go pobiją i powiedziałem mu też, że zrobię wszystko, aby stracił pracę. Jak to usłyszał zaczął mnie przepraszać.  Na drugi dzień spotkałem się z tą cyganką, która była u mnie w sobotę w domu. Powiedziałem jej o tym laptopie, co mi zginął to ona mi powiedziała, że to Grzesiek ukradł, bo ona nie sra w swoje Na drugi dzień tj. w czwartek dowiedziałem się, że za wykup mojej matki laptopa chcą 1000 zł i jak spłacę to go odzyska. gniazdo. Jak powiedziałem o tym matce to zaczęła robić mi awanturę, że jak to ma wykupywać swój laptop powiedziała, że nie dostanę od niej żadnych pieniędzy, ale laptop ma być w domu i to nic ją nie obchodzi. Aby odzyskać tego laptopa chodziłem po bankach, aby udzielono mi kredytu na wykup laptopa. Żaden bank nie dał mi pożyczki. Jak drugi raz zadzwoniłem do mamy rozmawiała z cyganką, która powiedziała, że jak chce laptopa to musi zapłacić za niego 1000 zł inaczej nie dostanie. Jak to matka usłyszała spadła w szał i zaczęła mnie bluzgać.
Po tym wszystkim dostałem od brata SMS-y  z groźbami, że jak nie odzyskam laptopa to nie mam, po co do domu wracać i mogę się ze swoim komputerem pożegnać i mogę to nawet zgłosić na policję. Jak wróciłem do domu była kolejna awantura o mało, co byśmy się nie pozabijali. Wtedy szukałem pomocy i zacząłem dzwonić do mojej dziewczyny Agaty i do cyganki, aby przyjechały i mnie uratowały. Cyganka mówiła, że przyjedzie, ale w ogóle nie przyjechała, ale za to przyjechała Agatka. Zabrała mnie do siebie na noc i dwie noce spędziłem u niej. Jednego dnia było spokojnie a drugiego dnia się po sprzeczaliśmy, ale jakoś się dogadaliśmy i się nawzajem przeprosiliśmy.